niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział szósty

Przez sen czuła, jakby ktoś jej wbijał szpilki w całe ciało. Straszny ból powodował, że spała bardzo czujnie i kiedy zadzwonił budzik od razu podniosła powieki. Przewróciła oczami na myśl, że dzisiaj kolejny dzień, który trzeba będzie przeżyć. Właściwie to nie tak wyobrażała sobie czas spędzony w tym mieście. Od zawsze było to jej wymarzone miejsce do życia, a teraz miała wrażenie, jakby wszystko było pozbawione sensu. Była zdenerwowana na Hugo, który  zadzwonił podczas najlepszego momentu w całej imprezie i poprosił ją, aby jednak pojawiła się następnego dnia w jego domu, bo wypadła mu ważna sprawa do załatwienia. Oczywiście nie wyjaśniła mu, że jest właśnie w klubie, pije z przyjaciółkami piwo i zaraz ma poznać chłopaka z którym Monika całowała się kilka chwil wcześniej w łazience. Po prostu zgodziła się, bo sama nie wiedziała czemu, ale dziwnie zależało jej na tej pracy. Powiedziała koleżankom, by resztę wieczoru spędziły bez niej, bo ona musi wrócić do mieszkania, by przygotować się na następny dzień.  Jednak dziewczyny były uparte i stwierdziły, że albo wszystkie zostają, albo wszystkie idą. Dlatego wróciły do domu. Wstała, otworzyła szafę i spojrzała na wewnętrzną stronę jej drzwi, gdzie było zawieszone spore lustro. Wygląd osoby która się w nim pojawiła nie satysfakcjonował jej. Ciemne włosy, zawsze ułożone, tamtego poranka wyglądały co najmniej niekorzystnie. Oczy koloru gorzkiej czekolady stały się niewyraźne, bardzo zaspane i szkliste. Sylwetka drobna, szczupła, o kobiecych kształtach. Jęknęła i zamknęła szafę, po czym otworzyła ją po raz kolejny. Skarciła siebie w myślach, że traci bezsensownie cenne sekundy poranka. Wyjęła z półek krótkie, dżinsowe spodenki oraz koszulę w odcieniu pudrowego różu o lejącym materiale i włożyła rzeczy na siebie. Szybko przejrzała się w lusterku i stwierdziła, że wygląda jak zwykle beznadziejnie, choć w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Ruszyła w stronę kuchni, co chwilę podpierając się ścian i mebli. Czuła się bardzo słabo, ale wiedziała że musi wziąć się w garść, ponieważ miał być to pierwszy dzień jej pracy. Przeszła przez aneks dzienny i znalazła się w kuchni, gdzie otworzyła lodówkę. Świeciła pustkami. Gdzieś, na końcu, znalazła kawałek zmrożonego sera i wepchała go do ust. Otworzyła pudełko po herbacie i odkryła, że nie ma ani jednej torebki. Uśmiechnęła się ironicznie sama do siebie kręcąc głową. Już czuła, że ten dzień nie zaliczy do udanych. Szybko przedostała się do łazienki, gdzie nałożyła makijaż, wzięła najpotrzebniejsze rzeczy i wyszła z domu, decydując, że zje śniadanie w McDonaldzie. Wychodząc z klatki na zewnątrz poczuła falę gorącego powietrza. Zmarszczyła czoło, jak miała w zwyczaju, i ruszyła w stronę przystanku. Próbowała się uśmiechnąć na myśl, że jest w Madrycie, jednym z najpiękniejszych miejsc na ziemi, ale nie miała na to siły. Usiadła na ławce, czekając na autobus i czytała slogany pojawiające się dookoła. Gdzieś było napisane o wielkiej paczce rogalików za jedyne kilka euro, w innym miejscu coś o jakiś Bajorach, a na jeszcze innym bilboardzie reklamowano proszek na ból głowy. To ostatnie dało jej coś do myślenia i wyjęła z torebki leki zamknięte w plastikowej tubie. Nasypała na rękę dwa po czym rozejrzała się wokół i dosypała jeszcze kilka. Wszystko popiła wodą. Nie wiedziała, co jej dolegało – mógł być to równie dobrze kac po ostatnim wieczorze jak i coś zupełnie innego, ale miała nadzieję że Apap podziała zarazem na bolące ciało i duszę. Pogrążona w zamyśleniu nie zauważyła nadjeżdżającego autobusu. W ostatnim momencie ocknęła się i weszła do niego, gdy drzwi już się zamykały. Był prawie 40 stopniowy upał i kilkadziesiąt osób w autobusie, co równało się kilkudziesięciu spoconym pachom. Wstrzymała oddech i obiecała sobie, że cokolwiek się stanie, nic nie wyprowadzi jej już z równowagi.  
***
Gdy wysiadła z autobusu bardzo jej ulżyło. Wiał lekki wietrzyk i trochę się ochłodziło. Ruszyła w stronę centrum handlowego w którym na jednym z pięter znajdowały się restauracje szybkiej obsługi. Podziwiała domy, wieżowce i różnego rodzaju zabytki znajdujące się wokół galerii. Co chwilę zatrzymywała się, by móc choć chwilkę dłużej popatrzeć na miasto. Z każdą minutą jej humor się poprawiał. W końcu stanęła przed głównym wejściem Principe Pio i weszła do środka. W środku tygodnia o tej porze ludzi w centrum było wyjątkowo mało, dlatego swobodnie mogła przedostać się tam, gdzie chciała. Weszła na ruchome schody i wjechała na górę. Miała wielką ochotę, żeby wejść do kilku sklepów, które kusiły nowymi kolekcjami i wyprzedażami, ale nie miała na to czasu. Stanęła przed kasą McDonalda i zdecydowała się na tosta i małą kawę. Sięgnęła do torebki, by wyjąć portfel i zamarła. Przypomniała sobie, że rano zapomniała włożyć do niego pieniędzy. Szybko sprawdziła, czy jakimś cudem ma tam jeszcze chociaż drobniaki, ale nie było praktycznie nic. Zrezygnowana opadła na krzesło stojące zaraz obok i usłyszała głos.
- Hej? Sorry?
Nagle zrobiło jej się gorąco i popatrzyła w stronę, z której dochodzi. Nie musiała szukać daleko. Zobaczyła wysokiego chłopaka, mniej więcej w jej wieku, o typowo hiszpańskiej urodzie.
- To tak jakby moje krzesło, bejbe. To znaczy jedno z moich krzeseł.
- Sorry, zaraz się przesiądę. Mogę na tamto? – wskazała siedzenie przy innym stoliku – Czy ono też jest twoje?
- Wszystko tu jest moje, jeśli chcesz wiedzieć. To galeria handlowa mojego ojca  – uśmiechnął się szeroko i powrócił do zjadania w obrzydliwy sposób tosta, który rozpadał się na kawałki.
Nika już miała wstać, ponieważ i tak nie miała pieniędzy na śniadanie, ale gdy tylko podniosła się z miejsca zrobiło jej się słabo i opadła na nie z powrotem.
- Coś z tobą nie tak? – zapytał nowy znajomy, kiedy usłyszał, że Nika ciężko oddycha – Może tosta?
Weronika spojrzała na kawałek pieczywa z odrobiną topionego sera,  który podsunął jej chłopak niewinnie się uśmiechając. Była bardzo głodna, ale nie wyglądał zbyt apetycznie. Skrzywiła się.
- Nie, dziękuję. Wszystko w porządku. Po prostu nie jadłam dziś jeszcze nic, to pewnie dlatego.
- Pewnie tak – wzruszył ramionami – To czemu nic nie kupisz?
- Dobre pytanie. Nie wzięłam kasy z domu. Tobie to pewnie się nie zdarza, prawda? Z ojcem milionerem zawsze nosisz przy sobie sztabki złota - skwitowała ironicznie
- Nie aż tak – zaśmiał się i wstał od stołu
Po chwili wrócił z tostem i kubkiem kawy.
- Masz, prezencik dla ciebie. Raz w życiu będę miły. Ale skoro doszliśmy już do etapu kupowania sobie śniadań, powinienem wiedzieć, jak masz na imię. Ja jestem Mario.
Dziewczyna uśmiechnęła się zaskoczona, ale przyjęła podarunek i rozpakowała jedzenie.
-  Nika. Nie trzeba było, naprawdę. Oddam ci pieniądze, obiecuję.
- Oddasz? Oddać to ty możesz co najwyżej w naturze – puścił jej oko i zaśmiał się
Weronika popatrzyła na chłopaka przestraszona. Mario zerknął na nią i roześmiał się jeszcze bardziej.
- Spokojnie. Niezła jesteś, ale już mam kogoś na oku. Ah, Sarę Carbonero. To jest dopiero kobieta. Zazdroszczę temu Ikerowi – przyznał rozmarzony
- Carbonero? – zapytała wyraźnie rozbawiona
- Tak, Carbonero. Ale ty pewnie nie wiesz kto to, bo nie wyglądasz mi na hiszpankę. Masz w sobie coś wschodniego.
- Konkretnie polskiego. Ale składa się że dobrze wiem, kim jest ta cała Carbonero.
- Aa, Polszka! Polszka ladna ziefszyny! – powiedział po polsku, mocno kalecząc i oblizał górną wargę
Nika, która miała w ustach kawę, zaśmiała się i opluła przez przypadek stolik i chłopaka.
- Sorry! Wielkie sorry.
- Ej, bejbe, uważaj trochę. Ty mi zabrałaś krzesło, ja ci kupiłem śniadanie, a teraz mnie oplułaś. Dzięki, fajna zapłata.
- No przepraszam – powiedziała Nika wycierając stolik chusteczką i wysłała znajomemu buziaka w powietrzu
Kiedy stolik był już czysty, Weronika odruchowo odblokowała telefon, który leżał obok niej. Spojrzała na godzinę i otworzyła szeroko oczy.
- O mój Boże. Jest strasznie późno, spóźnię się do pracy. Muszę lecieć.
- Gdzie pracujesz?
- W sumie to jeszcze nie pracuję. Dzisiaj mam pierwszy dzień, idę niańczyć jakieś dziecko. Najgorzej że nie mam pojęcia gdzie jest ta ulica. Miałam wziąć taksówkę, ale nawet nie mam za co zapłacić.
- Jaki to adres?
- Czekaj – sięgnęła do torebki i wyjęła kawałek zmiętego papieru – Adres masz tutaj.
- Uuu.
- „Uuu”?
- Na bogato – otworzył szeroko oczy i pokiwał głową, po czym przeniósł wzrok na Nikę – Ten twój tatuś pracodawca musi być mocno nadziany. To strasznie daleko, ekskluzywna dzielnica. Chodź, podrzucę cię. I tak za taksówkę zapłaciłabyś miliony.
- To nie w porządku. Poradzę sobie, naprawdę. I tak wystarczająco mi pomogłeś.
- Nie marudź – podszedł do Niki, przechylił głowę i zrobił słodkie oczka – Właściwie to zrobisz mi przysługę.
- Przysługę?
- Tak. Będę miał pretekst żeby przejechać się dłużej moim Maserati.
- Maserati, mówisz? To chyba dam się skusić – odparła z uśmiechem Nika i ruszyli w stronę parkingu.
***
Podróż była długa i trochę męcząca. Nie była to godzina szczytu, ale mimo wszystko w stolicy Hiszpanii na ulicach kręciło się mnóstwo samochodów. Przedarcie się przez centrum, żeby dotrzeć na drugi koniec miasta, zajęło dużo czasu, ale fakt, że jechali nowiutkim Maserati umilił im drogę. W czasie podróży słuchali hiszpańskich przebojów i piosenki Katii „Boom Sem Parar”. Nika nigdy nie była fanką takiej muzyki, od podstawówki słuchała rocka, ale klubowa muzyka w połączeniu z pięknym Madrytem, gorącym latem i całkiem dobrym towarzystwem nowego kolegi powodowała że czuła się co raz lepiej. Mario okazał się wielkim Madridistą od dzieciństwa i lekko zadufanym w sobie chłopakiem, ale nawet sympatycznym. Dojeżdżając na miejsce Nika przystawiła nos do szyby i nie mogła się nadziwić, jak piękne i ekskluzywne wille znajdowały się w tej dzielnicy. Każdy z domów miał idealnie obstrzyżony trawnik, basen i korty tenisowe. Kiedy Mario zajechał pod wskazany adres wysiadł jako pierwszy z samochodu i otworzył koleżance drzwi.  Dziewczyna wysiadła.
- Łał. Po tym, jak jadłeś rano tosta nie spodziewałam się, że jesteś takim dżentelmenem.
- Widzisz, pozory mylą – uśmiechnął się – Więc, w którym domu mieszka ten bachor? Założę się, że jest mega rozwydrzony. Nie będziesz miała z nim łatwo.
- No tutaj – wskazała willę za potężnym murem, przed którą stali
- Tutaj? – Mario zapytał z niedowierzaniem i zakrztusił się własną śliną
- Tak, tutaj. Masz – odpowiedziała i podała mu kartkę z adresem
- Może jednak się pomyliliśmy? Nie napisałaś złej ulicy? Może zamieniłaś cyferki w numerze? – powiedział pod nosem i przeszedł się kawałek w jedną i drugą stronę, żeby zobaczyć adresy sąsiednich domów
- Co ty wyprawiasz? Nie, nie pomyliliśmy się, to dokładnie ten dom.
- Uuu…
- Znowu to tajemnicze „uuu”. Mam się bać tym razem?
- Kojarzysz takiego gościa Cristiano Ronaldo?
- I to jak kojarzę. Co on ma z tym wspólnego?
- Widzisz, mała. – założył ręce z tyłu szyi, wydął policzki i głośno wypuścił powietrze, po czym popatrzył na zdezorientowaną Nikę - To – wskazał palcem willę, naprzeciwko której stali – To tak jakby jego dom. Masz dziewczyno szczęście.


niedziela, 10 marca 2013

Rozdział piąty


Ciemne oczy zaszły mu łzami. Absolutnie wszystko było w porządku, po prostu zbyt długo patrzył się w sufit, który od kilkunastu dobrych minut wydawał się bardzo interesujący. Zaraz po przyjściu z treningu położył się na łóżku w bokserkach i brudnej, kilkudniowej koszulce. Nie jadł nic od rana, a mimo to nie czuł głodu. Miał świadomość, że w jego drużynie nadszedł czas zmian. Sam nie wiedział z czego to wynika. Jedni zrywali ze swoimi narzeczonymi, a inni decydowali się utworzyć z kimś związek. Ciekawe, jak świat przyjąłby fakt że on też jest kimś zauroczony? Setki złamanych dziewczęcych serc. Tysiące. Miliony. Czasem miał ochotę po prostu być anonimowy. Boss ma rację, on też nienawidzi swojego życia prywatnego. Podniósł się i usiadł na łóżku. Rozejrzał się dookoła i dostrzegł ogromny bałagan. Niezbyt czyste ubrania porozrzucane były na krześle czy komodzie, kilka par teoretycznie białych, ale teraz czarnych z brudu skarpetek leżało na wieży od radia. Ten widok przyprawił go o ból głowy, dlatego opadł z powrotem na poduszkę. Zdecydowanie potrzebował tu kobiecej ręki i nawet wiedział jakiej. Tej samej, która przypadkiem otarła się o jego tors kilka godzin wcześniej. Miłe wspomnienia i ruch na świeżym powietrzu spowodowały senność. Ziewnął, po czym przekręcił się na drugi bok i zasnął.
***
Monice było bardzo głupio. Wracając do domu starała się, aby nie wyszło na jaw, że coś jest nie tak. Udało jej się to dzięki Fernando, który swoją obecnością i poczuciem humoru pomógł jej przyswoić informację, którą usłyszała kilka chwil przed jego poznaniem. Ale przecież w dalszym ciągu nic nie rozwiązało jej problemu. Chłopak Magdy, z którym od dłuższego czasu mieszkały w Warszawie nagle chce z nią zerwać, i to bez powodu. A może jednak o czymś nie wie? I czemu dzwonił właśnie do niej? Popatrzyła się na Madzię siedzącą na kanapie tuż obok niej. Trzymała w ręku pilot do telewizora i wyraźnie dopingowała jednego z bohaterów jakiejś niezbyt mądrej komedii romantycznej, aby wyznał swojej wybrance miłość. Miała wrażenie, że jej przyjaciółka była jeszcze małym dzieckiem. Niby dorosła, ale czasem zachowywała się dość szczeniacko. Dlatego bardzo bała się, jak zareaguje, gdy dowie się prawdy. Ale mimo wszystko powinna porozmawiać o tym z Madzią. Tak ważnej rzeczy przecież nie można ukrywać.
- Czemu chcesz, żeby byli razem? – Magda podniosła głowę i dostrzegła nad sobą Nikę, która głośno chrupała jedząc marchewkę i  z dziwną miną patrzyła się w telewizor – On mi wyjątkowo słabo wygląda. Założę się, że na zakończenie ją zje, zgwałci, czy coś podobnego.
- Wiesz, nie nadawałabyś się na reżyserkę romansów – skrzywiła się zniesmaczona Madzia
- Nika? – spytała w pewnym momencie Monika – Mogłabyś, na sekundkę?
- Jasne. Widzisz, porywają mnie. – zwróciła się do Magdy – Dokończymy rozmowę później. Jeżeli ten ziomeczek z filmu okaże się idiotą, stawiasz dzisiaj wszystkim pizzę na kolację!
- Chodź już.
- Dla mnie z podwójną porcją pomidorów! – zdążyła jeszcze rzucić przez ramię
Gdy weszły do sypialni i zamknęły drzwi, Monika zarządziła:
- Siadaj.
- Co jest?
- Po prostu siądź. – rozkazała spoglądając na przyjaciółkę, która wydęła policzki jak mała, naburmuszona dziewczynka – Wiem, że masz dziś dobry humor, ale muszę ci go troszkę zepsuć.
Siadła koło Niki i zaczęła opowiadać wszystko, o czym powiedział jej Hubert.

***
Magda wysłuchała swoich przyjaciółek, po czym chwilę zastanowiła i przerwała ciszę.
- Czyli chce ze mną zerwać, tak?
- Tak.
- Aha – Magda wzruszyła ramionami i powróciła do konsumowania swojego jabłka
Pozostałe dziewczyny spojrzały w swoją stronę wymieniając zdziwione spojrzenia.
- Aha?
- Chyba obydwoje zrozumieliśmy, że nasze uczucie wygasło. Nie ma co tego ciągnąć na siłę. Tak naprawdę to od paru tygodni udajemy, że coś jest jeszcze między nami. Cieszę się, że w końcu podjął decyzję za mnie, sama nie potrafiłam tego zrobić. Zadzwonił do ciebie pewnie dlatego, bo chciał pomocy. Miał wątpliwości, czy dać nam szansę. Każdy wie, że jesteś najlepszym psychologiem.
- Nie wierzę ci, że jest w porządku.
- Jest najzupełniej w porządku. I wiecie co? Zapraszam was dzisiaj na piwo. Madrycki klub o zmierzchu w centrum miasta, ja, wy i gorący hiszpańscy przystojniacy stawiający nam drinki. Na początek nowego życia.
Magda dostrzegła, jak Monice zaświeciły się oczy na ten pomysł, ale Nika nie była przekonana.
- Co jest? Przecież Nela skończy pracę do tej pory, prawda?
- Tak. Tak, ona skończy, ale ja dzisiaj umówiłam się z Hugo, żeby zapoznać się z tym dzieciakiem i od jutra zaczynam pracę. Nie mogę pierwszego dnia przyjść niańczyć dziecko będąc pijana, to chyba
niezbyt dobrze wpłynie na mój wizerunek.
- Fakt, nie do końca. Ale przecież nie możemy świętować bez ciebie! Zadzwoń do niego i to jakoś załatw, prosimy! – zasmuciła się Magda, robiąc słodkie oczka
Nika patrzyła się na przyjaciółkę niewzruszona, ale zaraz wymiękła.
- Dobrze już, dobrze, spróbuję coś z tym zrobić.
Dziewczyny pisnęły ciesząc się na myśl o wspólnym wieczorze i mocno przytuliły Nikę.
***
Otworzył powoli oczy. Najpierw jedno, potem drugie. Podniósł się gwałtownie, jakby coś go przestraszyło i spojrzał na ekran telefonu. Dziewiętnasta, plus kilka nieodebranych połączeń. Wiedział, że jest już bardzo późno, ale miał ochotę znów zapaść w głęboki sen. Nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Westchnął, po czym wstał z łóżka i przeciągnął się parę razy. Nie zakładał spodni, bo wiedział, kto stanie za progiem. Powoli zszedł ze schodów i dotarł do drzwi.
- Cześć! – przywitała się z nim osoba za drzwiami – Co ty masz na sobie? Obiecałeś mi, że pójdziemy dzisiaj na bro, pamiętasz?
- Naprawdę? – zapytał otumaniony – Możliwe. Zaraz wskakuję w spodnie i jedziemy.
Uśmiechnęli się do siebie i gospodarz pobiegł na górę, by przygotować się do wyjścia.
***
- Bez sensu – narzekała Weronika prostując plecy – Te spodnie są zdecydowanie za bardzo obcisłe.
- Przesadzasz! – zdenerwowała się Nela – O co ci chodzi, czemu psujesz nam humor?
- O nic mi nie chodzi. Po prostu głupio się czuję, że już w przeddzień pracy zadzwoniłam do Hugo, bo miałam kaprys wyjść z przyjaciółkami na piwo.
- Dziewczyny, spokój! Chodźcie już, bo winda nam się zamknie.
Zerknęły tylko na siebie niechętnie i wsiadły do windy.
- Woow! – krzyknęła Madzia, kiedy już dojechały na samą górę wieżowca.
Widok był naprawdę inspirujący. Znajdowały się w klubokawiarni na szczycie ogromnego budynku w centrum Madrytu, z którego widać było całe miasto.
- Wow, wow,wow! – zawtórowała Monika
- Mówiłam, to najlepsze miejsce w całej stolicy! No, oprócz Bernabeu. – przyznała Nela i uśmiechnęła się
- Faktycznie piękne. – zgodziła się Nika, rozpłaszczając nos na szybie
Teraz już wszystkie patrzyły się na niezwykły widok za ogromnym oknem.
- Jak już zupełnie się ściemni, będzie jeszcze piękniej. Ale nie traćmy czasu, chodźmy zająć jakiś stolik.
- Jasne, idźcie. Ja tylko skoczę do toalety i zaraz do was biegnę. – powiedziała Monika 
Pozostałe przyjaciółki poszły w stronę stolika w rogu pomieszczenia, a Monika próbowała znaleźć łazienkę. Kilka minut błądziła po klubie, szukając jej, aż w końcu pomyślała, by zapytać barmana. Podeszła do lady i usiadła na wysokim krześle, czekając na kogoś z obsługi. Rozejrzała się dookoła stukając nerwowo palcami w blat. Nagle po prawej stronie dostrzegła znajomego chłopaka. Uśmiechnęła się.
- Cześć Nando! – zagadała – Co za spotkanie!
- Nando? – zdziwił się jego kolega
- Stary, nie znasz mojego imienia? – odpowiedział śmiejąc się nerwowo i popatrzył wymownie na przyjaciela – Rzeczywiście miłe spotkanie. Świetnie cię widzieć, pięknie wyglądasz.
- Dziękuję bardzo –podziękowała za komplement i uśmiechnęła się najserdeczniej, jak potrafiła – Mam pewien problem. Wiesz może, gdzie jest tu toaleta?
- Jasne – odpowiedział i pokazał koleżance drogę
- Fernando?! – krzyknął drugi z chłopaków, gdy upewnił się, że dziewczyna jest już daleko i  go nie usłyszy
- Cśś! – uciszył go – Samo tak wyszło. Jest jedną z niewielu osób tutaj, które mnie nie rozpoznają. Chciałem być przez chwilę anonimowy, móc nie martwić się, że leci tylko na moją kasę i sławę.
- Rozumiem, ale to było dość niemądre. To coś poważnego, prawda?
- Problem w tym, że to zupełnie niepoważne! Jak można zakochać się w dziewczynie, którą widziało się raz w życiu? Jestem idiotą.
- Spokojnie, nie jesteś – powiedział łagodnie łapiąc go za rękę – Jesteś tylko najprzystojniejszym i najfajniejszym facetem na tym świecie.
- Dzięki, ale i tak wiem, że kłamiesz – uśmiechnął się blado – Zaraz wracam.
„Nando” odłożył piwo i skierował się w stronę łazienki. Chwiał się na nogach, ale to raczej z powodu bezsilności i zdenerwowania na samego siebie. Stanął przed drzwiami do męskiej toalety i głośno westchnął. Już miał nacisnąć klamkę, ale cofnął rękę. Rozejrzał się dookoła by się upewnić, czy nikogo nie ma w pobliżu i podszedł do drzwi obok.
- Najwyżej powiem, że się pomyliłem. Muszę ją teraz zobaczyć – powiedział do siebie na głos
Otworzył i wszedł do środka. Dziewczyna właśnie pudrowała nosek.
- Nie musisz. I tak wyglądasz prześlicznie.
Monika podniosła wzrok i dojrzała w lustrze Fernando.
- Pomyliłeś się? Męska jest tam. 
- Tak, pomyliłem się… - przyznał nieśmiało – Chociaż w sumie to nie.
Podszedł bliżej dziewczyny i spojrzał jej w oczy. Monika obróciła się tyłem do luster, podpierając się rękami o blat i dostrzegła  jego głębokie, czekoladowe spojrzenie. Chłopak nie potrafił się opanować. Objął znajomą w pasie i złożył na jej ustach gorący, namiętny pocałunek. 

niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział czwarty


Przekrzywiła głowę. Spojrzała na pomarańczowy blok, który w pewnych miejscach został upiększony napisami ze sprayu „Puta Barca”.
- To tutaj, prawda? – zapytała się
- Skoro ulica i numer się zgadzają, to raczej tak. 
- Zadzwonię do niej. Powiem, że za kilka minut będziemy, trzeba jeszcze zajść do sklepu i kupić jakąś powitalną bombonierkę.
Wyjęła smartfona i wybrała numer, czekając, aż pojawi się sygnał.
***
- Mm, hiszpańskie pomarańcze. Cudo! – zachwycała się Nika delektując się owocem
- No proste, najlepsze na świecie.
Po chwili obie spojrzały na wibrujący telefon, który leżał na stole . Nela zerknęła na wyświetlacz i zarumieniła się.
- Przepraszam – powiedziała, odebrała telefon i wyszła z pokoju.
Weronika spojrzała się na nią dziwnie, rozumiejąc, że znajoma kryje przed nią jakąś tajemnicę. Przyciszyła radio i spróbowała podsłuchać rozmowę. Nie usłyszała jednak nic konkretnego. Wkrótce Nela przyszła z powrotem do kuchni i usiadła ciężko na krześle.
- Muszę ci chyba coś powiedzieć. Zamieściłam kiedyś informację w Internecie, że szukam lokatora, potem pojawiłaś się ty, a ja nie usunęłam ogłoszenia. Niedawno zadzwoniła do mnie jakaś dziewczyna i strasznie prosiła, żebym przygarnęła na tydzień ją i jej przyjaciółkę. Na śmierć zapomniałam, żeby ci o tym powiedzieć. Zaraz tutaj przyjdą… Głupio się czuję.
- No cóż, nic nie szkodzi. W sumie to twoje mieszkanie. Kim one są ? Wiesz coś o nich ? – zapytała trochę zdziwiona Nika
Nela nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ rozległ się dźwięk dzwonka. Obie wstały od stołu i skierowały się w stronę drzwi. Weronika przekręciła kluczyk. Spojrzała na dwie dziewczyny stojące za progiem. Dość wysoka, ciemna blondynka i niższa brunetka. Uniosła brwi i spytała:
- Wy?
- Ty?!
Na twarzy wszystkich trzech dziewczyn pojawił się uśmiech, a w oczach łzy radości. Rzuciły się sobie w ramiona i długo przytulały. Nela stała z boku nie wiedząc, co tak naprawdę się dzieje.
- Jesteście kompletnie głupie! Dlaczego nie mówiłyście, że przyjedziecie?
- Chciałyśmy ci zrobić niespodziankę! Ale przysięgam, nie wiedziałyśmy, że los skieruje nas właśnie do ciebie!
- Widzisz? Mówiłam, że to jest dobre miejsce na zamieszkanie!
- Ekhem… - Odchrząknęła Nela, by dać znać, że ona też znajduje się w pokoju.
- Właśnie, dziewczyny, to jest moja współlokatorka, Nela. Kochana, to są moje przyjaciółki; Magda i Monika. Poznajcie się.
- To te koleżanki, które mieszkały z tobą w Warszawie? Miło was poznać! Świat jest taki mały. Wszystkie przywitały się bardzo serdecznie. Chwilę później, po zaproszeniu gospodyń, przeniosły się do kuchni. Miały sobie mnóstwo do powiedzenia, dlatego długo gawędziły jedząc lunch przygotowany przez Nikę.
- Nika, mam pytanie. Czemu ty tak nie gotujesz w domu? – zapytała całkiem poważnie Magda, ale za chwilę wszystkie wybuchnęły śmiechem
Kiedy już obgadały każdy przeżyty dzień, który spędziły bez siebie, nowe lokatorki poszły zobaczyć resztę mieszkania i rozpakować trochę ciuchów. W pewnym momencie Monice przeszkodził dzwoniący telefon. Odebrała i wyszła z pokoju.
- Cześć Hubert… Tak, tak, mogę… Nie, nie ma jej tutaj. Aha… Okej. – Magda usłyszała kawałek rozmowy przyjaciółki, ale nie rozumiała, dlaczego Hubert nie zadzwonił do niej. Pomyślała, że może ma wyładowany telefon, więc zerknęła na wyświetlacz, na którym zauważyła jednak trzy kreski. Wzruszyła ramionami i powróciła do sprzątania. Kątem oka dostrzegła Monikę wychodzącą z bloku.
***
Monika zamykając drzwi spróbowała zrobić to na tyle delikatnie, żeby nikt nie usłyszał jej wyjścia z mieszkania -  a w szczególności Magda. Kiedy uznała, że jest już wystarczająco daleko, wykrzyknęła w słuchawkę:
- Jak to chcesz z nią zerwać ?!
- Po prostu… Nie pasujemy chyba do siebie.
- I stwierdzasz to po kilku latach związku, tak?
- Ona na pewno kogoś tam pozna. Nie mamy szans na przetrwanie.
- Brawo, zwal wszystko na nią ! Uważasz że przez tydzień w Hiszpanii nie potrafiłaby być ci wierna? Poza tym, jeżeli chcesz z nią zerwać, to jej to powiedz! Dalej nie rozumiem, czemu dzwonisz do mnie. Wiesz co? Nie psuj mi wakacji. Do usłyszenia, pa.
Idąc przez ulice Madrytu szukała czegoś w kieszeni. Nagle poczuła, że przypadkiem na kogoś wpadła. Podniosła głowę i zobaczyła postawnego mężczyznę.
- Sorry – burknęła niezadowolona i poszła dalej
- Hej! – zatrzymał ją chłopak – To były dość brzydkie przeprosiny. Mało nie umarłem, masz bardzo twardą głowę.
- Takie śmieszne. Jakbyś mógł mnie nie denerwować, było by miło. Miałam przed chwilą trudną rozmowę.
- Sorki. Możesz zdradzić, jak masz na imię?
- Monika, a ty ?
- Ja? – chłopak zdawał się być zaskoczony – Nie kojarzysz mnie?
- Tak, ty. A czemu miałabym cię kojarzyć? Jesteś jakimś moim zaginionym wujkiem? Jedyną osobę, którą mi troszeczkę przypominasz, to facet z plakatu mojej przyjaciółki.
- Faktycznie, nie możesz mnie znać. Jestem… - zawahał się chwilę – Jestem Fernando.
Monika przyjrzała się mu bliżej. Miał ciemne oczy i przyciągający wzrok zarost.  Stwierdziła, że jest naprawdę przystojny. Pozwoliła się zagadać, rozmowa nawet ją wciągnęła i uznała Fernando za całkiem wartościowego człowieka. Stali chwilę na środku ulicy gawędząc i wydawało się, jakby zapomnieli o całym świecie. 
***
Zanim Monika przekroczyła próg domu okrążyły ją koleżanki, co chwilę się przekrzykując i zadając mnóstwo pytań.
- Hej, hej ! Dziewczęta, czy mogę zdjąć buty? – Monika nie wytrzymała i uciszyła je
- Nie za bardzo. Najpierw powiedz co to był za przystojniak, z którym gadałaś pod naszym blokiem?
- Aa, o to chodzi. Nic, zwykły mężczyzna, na którego wpadłam przypadkiem na ulicy, tyle.
- Zwykły? – dopytywała się Magda
- No… może troszeczkę przystojniejszy – przyznała Monika spuszczając wzrok i za chwilę wszystkie się roześmiały
- No dobra , nie wiem jak wy, ale ja chcę znać szczegóły. Chodźmy do kuchni, zaparzę naszą ulubioną kawę i wszystko mi opowiesz! – uśmiechnęła się Nela, udając dziewczynę z reklamy. Za chwilę wszystkie siedziały nad parującym napojem i próbowały dowiedzieć się więcej o tajemniczym mężczyźnie.
***
- A ładna jest?
- Ładna? Stary, ona jest zajebista. Wysoka blondynka, długie włosy, zielone oczy. Anioł, nie kobieta.
- To widzę, że wpadłeś! – zaśmiał się jeden z nich i nagle w całej szatni rozległ się głośny śmiech
- No wiecie co, wam coś powiedzieć! – zdenerwował się
- Chyba musimy lecieć, boss nas woła. Vamos, vamos chłopaki! Ruchy! - krzyknął inny i ruszył w stronę wyjścia
- Chodź – szepnął do swojego najlepszego przyjaciela – Idziemy wieczorem na browara i tylko tobie powiem szczegóły.
Tamten uśmiechnął się słodko i wyszli objęci na murawę stadionu skąpanego w promieniach Madryckiego słońca. 

czwartek, 10 stycznia 2013

Rozdział trzeci


- Patrz. Ten wygląda przyzwoicie.
- Myślisz? To jakiś blok, a nie hotel. Twierdzisz że ktoś chciałby przygarnąć do siebie dwie studentki? Do tego mówiące w innym języku?
- Przecież znamy hiszpański. Poza tym, błagam cię, za takie ładne twarze to powinni nam jeszcze dopłacić– odgarnęła teatralnie włosy
- Idiotko! – zaśmiała się Madzia i rzuciła w przyjaciółkę poduszką – To dzwoń.
- Dzwonię.
Od kilku godzin szukały w Internecie pensjonatu w Hiszpanii. Żaden nie spełniał ich oczekiwań, ale w końcu natrafiły na ogłoszenie kobiety, która potrzebowała lokatora. Mieszkanie wyglądało ładnie na zdjęciach, więc spróbowały zaryzykować, aby dowiedzieć się, czy byłaby skłonna je na tydzień. Monika podniosła słuchawkę i wybrała numer. Odebrała sympatyczna hiszpanka która wyjaśniła, że szuka kogoś na stałe, ale zgodziła się wziąć dziewczyny pod swój dach.  
- I jak? – zapytała zaciekawiona Magda, gdy jej koleżanka skończyła rozmowę.
- Nic prostszego. – uśmiechnęła się Monika – Załatwione! Lecimy.
- Już nie mogę się doczekać.
***
- Babysitter? – Nika zmarszczyła czoło patrząc na słup z ogłoszeniami.
Kilka minut wcześniej wyszła po bułki na śniadanie i przypadkiem zerknęła na ogłoszenia o pracę. Uniosła brwi i odwróciła się. Nie miała wątpliwości, że to miejsce jest prawie idealne do mieszkania. Sklepy spożywcze znajdowały się kilka pięter niżej niż jej pokój, z okna widać było czubek Santiago Bernabeu, a w nocy perfekcyjnie słychać szum samochodów jeżdżących po ulicach. Tak jak była przyzwyczajona w Warszawie, a nawet jeszcze lepiej. Weszła do mieszkania i zdjęła z uszu słuchawki w których właśnie kończył się utwór „She will be loved”.  Rozebrała się, po czym weszła do kuchni. Krzątała się w niej Nela robiąca jajecznicę.
- Mmm. Co to tak pięknie pachnie ? – zapytała koleżankę i pocałowała ją w policzek na dzień dobry.
- Polskie śniadanko. Buły masz?
- Jasne.
Kilka chwil później siedziały przy stole i zajadały. Na początku rozmawiały o zmarnowanej szansie dostania autografów, ale stwierdziły, że nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Później podjęły temat rozmowy o pracy Niki. Obie uznały, że dobrym pomysłem będzie, jeżeli dziewczyna zajmie się czymś przed rozpoczęciem zajęć na uczelni. Weronika tak naprawdę nie miała pojęcia, jakiej pracy chce się podjąć, ale ciągle miała w głowie duże, drukowane litery układające się w napis „babysitter”. Chociaż nie uwielbiała dzieci, czuła jakby wewnątrz, że to jest to, czego szuka. Coś, co odmieni jej życie. A kobieca intuicja nigdy nie zawodzi.
***
Wierciła się w łóżku przez dobre dwie godziny, aż w końcu nie wytrzymała. Siadła, przetarła oczy i wstała. Po cichu, na paluszkach przyszła do pokoju w którym spała jej koleżanka. 
- Hej, śpisz? Szepnęła do ucha nachylając się nad nią.
- Mesut! Mesut, kocham cię!
- Co? - zdziwiła się - Śpisz, czy nie?
W odpowiedzi Nela złapała ją za szyję i pociągnęła ku sobie. Założyła nogę na plecy Niki i mało brakowało, by pocałowała ją prosto w usta. Oszołomiona Weronika próbowała wyrwać się z uścisku i na szczęście się jej to udało. 
- Mesut...  Nie idź jeszcze! - usłyszała, a zaraz potem rozległ się wielki huk. Nika próbowała wyjść niezauważona z sypialni, ale przypadkiem potrąciła regał z książkami. 
- Słodki Jezu, co się tak tłucze?! - krzyknęła z przerażeniem obudzona Nela, a zaraz później podbiegła do koleżanki, by pomóc jej w sprzątaniu narobionego bałaganu - Lunatykowałaś?
Kiedy na półkach zostały już ułożone wszystkie przedmioty, Nela usiadła na łóżku i sprawdziła telefon.
- Jest druga w nocy. O co chodzi? Nie możesz spać? - spytała i wskazała ręką miejsce na swojej kołdrze - Siadaj i mów.
- Nie mogę zasnąć. Ciągle myślę o mojej pracy. Mam wrażenie, że powinnam zadzwonić i wziąć profesję niańki. Sama nie wiem, czy lubię dzieci ale... rozumiesz ? Przeczucie.
- Rozumiem. Jak ja miałam ostatnio przeczucie, to spytałam się ciebie, czy chcesz ze mną zamieszkać. Jak widać, ta intuicja nie zawsze działa - uśmiechnęła się ironicznie i ziewnęła
- No dzięki!
- Leć już. Nie wstanę jutro do roboty - objęła współlokatorkę i pocałowała w policzek. Zastanowiła się chwilę - Czy... mówiłam coś przez sen?
- Nie. Czemu miałabyś ?
- To dobrze. Dobranoc.
- Dobranoc.
***
- Mam to! - wrzasnęła Nika i rzuciła się na Nelę - Powiedział, żebym przyszła na rozmowę!
- Nie drzyj się, mówię. Spokojnie. Dzwoniłaś do kobiety w sprawie opiekunki do dziecka, tak?
- Mhm. Konkretnie do faceta.
- No to mów.
- Odebrał jakiś młody mężczyzna, przedstawił się Hugo. Opowiedziałam mu o doświadczeniu i tak dalej, chce się zobaczyć ze mną dzisiaj o 17 w Cafe el Espejo. 
- No to gratuluję! Poza tym, ładne imię. Idziesz na zwiady, patrzysz, czy przystojny i jak tak, to go zaklepuję!
- Nie ma! Ja go biorę ! Poza tym, przecież ma 3 letnie dziecko. 
- Dobrze wiesz, że to dla mnie nie problem. Jeśli dziewczyna nie ściana, to dziecko tym bardziej.
Przez dłuższy czas plotkowały przy porannej kawie o różnych sprawach, jednak Nika była myślami daleko. Przez cały czas wyobrażała sobie spotkanie z Hugo i jej przyszłą pracę. 
***
Spojrzała na ekran smartfona. "Paseo de Recoletos" - przeczytała i podniosła wzrok. Na budynku widniał napis "El Espejo" i ewidentnie była to restauracja, ale z nerwów zapomniała, czy umówiła się na pewno tutaj. Wypuściła powietrze i chwiejąc się na własnych nogach przeszła przez próg. Rozejrzała się wokoło. "No tak." - powiedziała do siebie samej - "Skąd mam wiedzieć jak on wygląda ? Myśl, myśl..."
- Telefon! - wykrzyknęła, i zdała sobie sprawę, że powiedziała to na głos
- Kilka osób spojrzało na nią, ale szybko powrócili do własnych spraw. Nika wykręciła numer i po chwili dzwonek odezwał się na sali. Od razu spróbowała go zlokalizować i jej wzrok padł na przystojnego mężczyznę szukającego komórki. Podbiegła do stolika, przy którym siedział. 
- Dzień dobry, Nie spóźniłam się, prawda? - zapytała
- Nie, absolutnie - odpowiedział z uśmiechem i wyciągnął rękę - To ja przyszedłem trochę wcześniej. Hugo. Miło mi.
- Weronika, mi również.
- Napije się czegoś pani ?
- Cappuccino, jeśli można.
Nowo poznany mężczyzna zawołał kelnera i zamówił dwa razy to samo. Rozmawiali o pracy i ustalali jej warunki.
- Czyli jutro o dziewiątej ? - zapytała żeby nie mieć wątpliwości, kiedy już omówili każdy szczegół
- O dziewiątej - potwierdził jej przyszły pracodawca 
- Do zobaczenia - uśmiechnęła się nerwowo, ściskając jego dłoń na pożegnanie - Dziękuję. Ja... jeszcze muszę pójść do toalety. Proszę nie czekać.
- To ja dziękuję. Do widzenia - rzucił, i odszedł w stronę drzwi myśląc o nowo poznanej kobiecie.
Nika stała chwilę przy stoliku odprowadzając go wzrokiem. Spojrzała w okno. Młoda para całowała się pod latarnią, jakieś dwie dziewczyny z walizkami przeszły przez przejście. Czuła się dziwnie. Jeszcze nie wiedziała, w co się pakuje.