niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział czwarty


Przekrzywiła głowę. Spojrzała na pomarańczowy blok, który w pewnych miejscach został upiększony napisami ze sprayu „Puta Barca”.
- To tutaj, prawda? – zapytała się
- Skoro ulica i numer się zgadzają, to raczej tak. 
- Zadzwonię do niej. Powiem, że za kilka minut będziemy, trzeba jeszcze zajść do sklepu i kupić jakąś powitalną bombonierkę.
Wyjęła smartfona i wybrała numer, czekając, aż pojawi się sygnał.
***
- Mm, hiszpańskie pomarańcze. Cudo! – zachwycała się Nika delektując się owocem
- No proste, najlepsze na świecie.
Po chwili obie spojrzały na wibrujący telefon, który leżał na stole . Nela zerknęła na wyświetlacz i zarumieniła się.
- Przepraszam – powiedziała, odebrała telefon i wyszła z pokoju.
Weronika spojrzała się na nią dziwnie, rozumiejąc, że znajoma kryje przed nią jakąś tajemnicę. Przyciszyła radio i spróbowała podsłuchać rozmowę. Nie usłyszała jednak nic konkretnego. Wkrótce Nela przyszła z powrotem do kuchni i usiadła ciężko na krześle.
- Muszę ci chyba coś powiedzieć. Zamieściłam kiedyś informację w Internecie, że szukam lokatora, potem pojawiłaś się ty, a ja nie usunęłam ogłoszenia. Niedawno zadzwoniła do mnie jakaś dziewczyna i strasznie prosiła, żebym przygarnęła na tydzień ją i jej przyjaciółkę. Na śmierć zapomniałam, żeby ci o tym powiedzieć. Zaraz tutaj przyjdą… Głupio się czuję.
- No cóż, nic nie szkodzi. W sumie to twoje mieszkanie. Kim one są ? Wiesz coś o nich ? – zapytała trochę zdziwiona Nika
Nela nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ rozległ się dźwięk dzwonka. Obie wstały od stołu i skierowały się w stronę drzwi. Weronika przekręciła kluczyk. Spojrzała na dwie dziewczyny stojące za progiem. Dość wysoka, ciemna blondynka i niższa brunetka. Uniosła brwi i spytała:
- Wy?
- Ty?!
Na twarzy wszystkich trzech dziewczyn pojawił się uśmiech, a w oczach łzy radości. Rzuciły się sobie w ramiona i długo przytulały. Nela stała z boku nie wiedząc, co tak naprawdę się dzieje.
- Jesteście kompletnie głupie! Dlaczego nie mówiłyście, że przyjedziecie?
- Chciałyśmy ci zrobić niespodziankę! Ale przysięgam, nie wiedziałyśmy, że los skieruje nas właśnie do ciebie!
- Widzisz? Mówiłam, że to jest dobre miejsce na zamieszkanie!
- Ekhem… - Odchrząknęła Nela, by dać znać, że ona też znajduje się w pokoju.
- Właśnie, dziewczyny, to jest moja współlokatorka, Nela. Kochana, to są moje przyjaciółki; Magda i Monika. Poznajcie się.
- To te koleżanki, które mieszkały z tobą w Warszawie? Miło was poznać! Świat jest taki mały. Wszystkie przywitały się bardzo serdecznie. Chwilę później, po zaproszeniu gospodyń, przeniosły się do kuchni. Miały sobie mnóstwo do powiedzenia, dlatego długo gawędziły jedząc lunch przygotowany przez Nikę.
- Nika, mam pytanie. Czemu ty tak nie gotujesz w domu? – zapytała całkiem poważnie Magda, ale za chwilę wszystkie wybuchnęły śmiechem
Kiedy już obgadały każdy przeżyty dzień, który spędziły bez siebie, nowe lokatorki poszły zobaczyć resztę mieszkania i rozpakować trochę ciuchów. W pewnym momencie Monice przeszkodził dzwoniący telefon. Odebrała i wyszła z pokoju.
- Cześć Hubert… Tak, tak, mogę… Nie, nie ma jej tutaj. Aha… Okej. – Magda usłyszała kawałek rozmowy przyjaciółki, ale nie rozumiała, dlaczego Hubert nie zadzwonił do niej. Pomyślała, że może ma wyładowany telefon, więc zerknęła na wyświetlacz, na którym zauważyła jednak trzy kreski. Wzruszyła ramionami i powróciła do sprzątania. Kątem oka dostrzegła Monikę wychodzącą z bloku.
***
Monika zamykając drzwi spróbowała zrobić to na tyle delikatnie, żeby nikt nie usłyszał jej wyjścia z mieszkania -  a w szczególności Magda. Kiedy uznała, że jest już wystarczająco daleko, wykrzyknęła w słuchawkę:
- Jak to chcesz z nią zerwać ?!
- Po prostu… Nie pasujemy chyba do siebie.
- I stwierdzasz to po kilku latach związku, tak?
- Ona na pewno kogoś tam pozna. Nie mamy szans na przetrwanie.
- Brawo, zwal wszystko na nią ! Uważasz że przez tydzień w Hiszpanii nie potrafiłaby być ci wierna? Poza tym, jeżeli chcesz z nią zerwać, to jej to powiedz! Dalej nie rozumiem, czemu dzwonisz do mnie. Wiesz co? Nie psuj mi wakacji. Do usłyszenia, pa.
Idąc przez ulice Madrytu szukała czegoś w kieszeni. Nagle poczuła, że przypadkiem na kogoś wpadła. Podniosła głowę i zobaczyła postawnego mężczyznę.
- Sorry – burknęła niezadowolona i poszła dalej
- Hej! – zatrzymał ją chłopak – To były dość brzydkie przeprosiny. Mało nie umarłem, masz bardzo twardą głowę.
- Takie śmieszne. Jakbyś mógł mnie nie denerwować, było by miło. Miałam przed chwilą trudną rozmowę.
- Sorki. Możesz zdradzić, jak masz na imię?
- Monika, a ty ?
- Ja? – chłopak zdawał się być zaskoczony – Nie kojarzysz mnie?
- Tak, ty. A czemu miałabym cię kojarzyć? Jesteś jakimś moim zaginionym wujkiem? Jedyną osobę, którą mi troszeczkę przypominasz, to facet z plakatu mojej przyjaciółki.
- Faktycznie, nie możesz mnie znać. Jestem… - zawahał się chwilę – Jestem Fernando.
Monika przyjrzała się mu bliżej. Miał ciemne oczy i przyciągający wzrok zarost.  Stwierdziła, że jest naprawdę przystojny. Pozwoliła się zagadać, rozmowa nawet ją wciągnęła i uznała Fernando za całkiem wartościowego człowieka. Stali chwilę na środku ulicy gawędząc i wydawało się, jakby zapomnieli o całym świecie. 
***
Zanim Monika przekroczyła próg domu okrążyły ją koleżanki, co chwilę się przekrzykując i zadając mnóstwo pytań.
- Hej, hej ! Dziewczęta, czy mogę zdjąć buty? – Monika nie wytrzymała i uciszyła je
- Nie za bardzo. Najpierw powiedz co to był za przystojniak, z którym gadałaś pod naszym blokiem?
- Aa, o to chodzi. Nic, zwykły mężczyzna, na którego wpadłam przypadkiem na ulicy, tyle.
- Zwykły? – dopytywała się Magda
- No… może troszeczkę przystojniejszy – przyznała Monika spuszczając wzrok i za chwilę wszystkie się roześmiały
- No dobra , nie wiem jak wy, ale ja chcę znać szczegóły. Chodźmy do kuchni, zaparzę naszą ulubioną kawę i wszystko mi opowiesz! – uśmiechnęła się Nela, udając dziewczynę z reklamy. Za chwilę wszystkie siedziały nad parującym napojem i próbowały dowiedzieć się więcej o tajemniczym mężczyźnie.
***
- A ładna jest?
- Ładna? Stary, ona jest zajebista. Wysoka blondynka, długie włosy, zielone oczy. Anioł, nie kobieta.
- To widzę, że wpadłeś! – zaśmiał się jeden z nich i nagle w całej szatni rozległ się głośny śmiech
- No wiecie co, wam coś powiedzieć! – zdenerwował się
- Chyba musimy lecieć, boss nas woła. Vamos, vamos chłopaki! Ruchy! - krzyknął inny i ruszył w stronę wyjścia
- Chodź – szepnął do swojego najlepszego przyjaciela – Idziemy wieczorem na browara i tylko tobie powiem szczegóły.
Tamten uśmiechnął się słodko i wyszli objęci na murawę stadionu skąpanego w promieniach Madryckiego słońca.